Cały czas siedział
zamyślony.
-A pamiętacie naszą ostatnią wspólną imprezę? Boże, było
bosko! –wspominała Hannah, a ja mogłam zauważyć oczko, które puściła do Louisa.
Ten lekko się rozejrzał i nerwowo zaczął się uśmiechać. – Louis, to jak wtedy
zaszalałeś.. –zaczęła, ale Louis podniósł się z kanapy i złapał za mój
nadgarstek.
-Co robisz?! –krzyczałam gdy Louis ciągnął nas w stronę
drzwi.
-Ugh, Louis daj spokój… -marudziła Hannah, którą bardzo
polubiłam.
-Idziemy.-Louis syknął przez zęby i puścił mój nadgarstek.
Od razu za niego złapałam i zaczęłam trzeć.
Louis zauważając to od razu się uspokoił i przybrał wzrok mówiący „Przepraszam”.
-Ona nie powiedziała, że chce iść. –ciągnęła Hannah
zadowolona z siebie, a Louis tym razem swoją dłoń zacisnął na klamce, nie na
moim nadgarstku.
-Właściwie, to już powinnam się zbierać. –powiedziałam, żeby
nie robić sceny przed jego starymi znajomymi. –Dziękuję za miły wieczór. –uśmiechnęłam
się i wyszłam. Spojrzałam się za siebie,
jeszcze raz uśmiechnęłam i przyspieszyłam. Rozumiem, że Louis się wkurzył,
chociaż powodu nie miał, ale mógł mnie nie szarpać.

***
-Pa. –mówię kompletnie wyciśnięta z jakichkolwiek emocji.
Przez całą drogę czułam napięcie między nami. Louis nie odezwał się do mnie ani
słowem, a ja nie mam mu nic do wyjaśnienia. Wychodzę z auta i przez chwilę mam
nadzieję, że wybiegnie za mną, ale gdy otwieram drzwi wejściowe do mojego domu,
tracę ją. A podobno nadzieja umiera
ostatnia. Zatrzaskuje drzwi i zsuwam się po nich. Chowam twarz w dłoniach
mając nadzieję, że Jacob nie usłyszy mojego płaczu.
Lou’s POV:
-Louis, stary! Wiedziałam, że wrócisz! –już od drzwi
słyszałem głos Hannah.
-Przestań się szczerzyć. A teraz wszyscy mnie posłuchajcie. –zacisnąłem
zęby, żeby aż tak nie wybuchnąć. –W razie czego żaden chuj tutaj obecny nie wie
o naszym pożegnaniu… uhm… o jego przyczynie, jasne? –przełknąłem ślinę i naprawdę
mam nadzieję, że się zamkną. Powiem Jenn, kiedy powiem, a ich to gówno
obchodzi.
-A gdybym tak zaprosiła Jenn do siebie i opowiedziała jej historię twego życia, haha. –Hannah odezwała
się z tym swoim jadem w głosie. Nienawidzę tej suki, przysięgam.
-Nawet nie próbuj. –syknąłem przez zęby.
-Złotko, nie denerwuj się tak. Coś za poważnie traktujesz tą
laskę, jak na przyjaciółkę z korzyściami. Niech się dowie, maleńka, co
nawyprawiałeś w naszym, kochanym Doncaster. –dziewczyna wstała i objęła moją
szyję swoimi ramionami. Od razu ją odepchnąłem.
-Wiesz co? Spierdalaj! –wrzasnąłem i wybiegłem z tego
popieprzonego domu. Od tych popieprzonych ludzi. Od tej popieprzonej Hannah. Oparłem
się o moje auto, a z kieszeni wyjąłem paczkę papierosów. Z trudem go odpaliłem,
bo kurwa, wiem, że ją straciłem. Straciłem ją moim jebniętym zachowaniem. Co z
tego, jak bardzo chciałem ją przytulić? Pocałować? Co z tego skoro do kurwy
nędzy tego nie zrobiłem?! Wyrzuciłem w połowie wypalonego papierosa, wsiadłem
za kierownicę i ruszyłem w kierunku jej domu.
***

Jennie’s POV:
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, chciałam go zignorować,
ale on nie odpuszczał. Otworzyłam oczy, zobaczyłam gdzie się znajduję, a wszystkie
wspomnienia powróciły. Super.
-Halo? –odezwałam się próbując ukryć fakt, że ten ktoś
zakłócił mój spokój. Który i tak nie
trwałby za długo.
-Hej kochana! To ja, Hannah! –usłyszałam jej radosny głos.
-Hannah! –przywitałam się radośnie, wymuszając uśmiech,
którego ona i tak nie widziała. BRAWO
JENN BRAWO.
-Nie miałabyś ochoty gdzieś wyjść? –spytała. Oczywiście, że
nie miałam ochoty, ale stanęło na tym, że spotkamy się za 20 minut w mojej
ulubionej kawiarni.
***
-Jennie! –zobaczyłam machającą do mnie Hannah.
-Kope lat! –krzyknęłam, po czym obie zaczęłyśmy się śmiać.
Weszłyśmy do środka, zajęłyśmy swoje miejsca. –Co tam u ciebie?
-Właściwie to… Chciałam cię ostrzec… -zaczęła, ale na jej
twarzy pojawił się nikły uśmiech. –Louis! Jak dobrze, że już jesteś…
-odwróciłam się i zobaczyłam Louisa. Wyglądał tak prosto, ale równocześnie mega
przystojnie. Na początku spojrzałam na jego ubiór; czarne converse, czarne
rurki i uwaga, czarny podkoszulek. Gdy zobaczyłam jego twarz, odechciało mi się
żyć. Pod jego oczami widziałam wory, a jego usta ani trochę nie przybrały
uśmiechu… To nie był Louis, to było jego ciało, wyciśnięte z duszy.
-Przed czym chciałaś mnie ostrzec? –zapytałam kompletnie
olewając Louisa, mimo, że mnie to cholernie dużo kosztowało.
-Przed kim. –poprawiła mnie, spoglądając na Louisa. Jego
oczy ułożyły się w błagalnym wzroku.
-Hannah błagam… - usłyszałam jego rozpaczliwy szept.
-Nie, ona nie może sobie z tobą zmarnować życia, stary. –ostrzegła
go Hannah.
-Okej, ktoś mi to wytłumaczy?! –podniosłam się z krzesła i
patrzyłam ran na Hannah raz na Louisa. –Kurwa, czekam!
-Powiedz jej teraz, albo ja to zrobię. Sory, za bardzo ją
polubiłam. –czułam gulę w moim gardle. Louis traktował mnie jak zabawkę? O to
chodzi w ich popieprzonym sekrecie? W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, nie
wytrzymam dłużej.
-Do kurwy nędzy, mów! – wrzasnęłam w stronę Louisa. Usłyszałam
jak głośno przełknął ślinę, a gula w moim gardle rosła z każdą sekundą.
-Okej… Ja… ja… -jąkał się, a jego głos się łamał. O CO IM
CHODZI?!
-Mów, albo ja to powiem. –zagroziła Hannah.
-Ja… zostałem oskarżony o gwałt. –oskarżony o gwałt. Oskarżony
o gwałt. Oskarżony o gwałt. Oskarżony o gwałt. Oskarżony o gwałt. Oskarżony o
gwałt.
-C-co? –nie zauważyłam kiedy z moich oczu zaczęły lać się
łzy.

-Zgwałcił ją?! –wrzasnęłam będąc na zewnątrz. Kiedy my się
tam znaleźliśmy?
-NIE! NIGDY! –Louis walczył ze łzami, ale i tak widziałam
jak płyną z jego oczu.
Pieprzyć jego uczucia, on mnie okłamywał. W takiej
sprawie. Żyłam z gwałcicielem. Zakochałam się w gwałcicielu.
-Nie ciebie pytałam! Hannah, czy on ją zgwałcił?! –pytałam. Na
samym końcu głos załamał mi się
tak bardzo, że wybuchłam niepochamowanym
płaczem.
-Tak. –usłyszałam z jej ust. To jedno słowo odmieniło
wszystko. Pokiwałam głową w stronę Louisa, a następnie zaczęłam biec w stronę
mojego domu.
-JENN! JA JEJ NIC NIE ZROBIŁEM! –usłyszałam krzyk Louisa,
ale nie zwolniłam. Po chwili odwróciłam się i zobaczyłam Louisa klęczącego na
ziemi, kilka metrów ode mnie. Wyglądał na załamanego, a jednocześnie wyglądał
tak idealnie. Rozwiałam wszystkie te zjebane myśli i ruszyłam z powrotem w
stronę domu, już nie oglądając się za siebie. Nienawidzę życia.
________________________________________
#DRAMATIME KOTY!
#DRAMATIME KOTY!
nic więcej do dodania nie mam (:
KOMENTUJCIE KOCHANI <3
KOMENTUJCIE KOCHANI <3
Jak myślicie, co się stanie z Lennie? </3 <3?
Karolinaa ♥♥
Karolinaa ♥♥
Genialne *-*
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 czekam co będzie dalej
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog i rozdziały <3 Na pewno zostanę dłużej! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie : http://niebojsie-cass.blogspot.com/
Cudowne. Czekam na next!
OdpowiedzUsuńhttp://cut-from-the-fate.blogspot.com/
Usuń