piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 16

Cały czas siedział zamyślony.
-A pamiętacie naszą ostatnią wspólną imprezę? Boże, było bosko! –wspominała Hannah, a ja mogłam zauważyć oczko, które puściła do Louisa. Ten lekko się rozejrzał i nerwowo zaczął się uśmiechać. – Louis, to jak wtedy zaszalałeś.. –zaczęła, ale Louis podniósł się z kanapy i złapał za mój nadgarstek.
-Co robisz?! –krzyczałam gdy Louis ciągnął nas w stronę drzwi.
-Ugh, Louis daj spokój… -marudziła Hannah, którą bardzo polubiłam.
-Idziemy.-Louis syknął przez zęby i puścił mój nadgarstek. Od razu za niego złapałam i zaczęłam trzeć.  Louis zauważając to od razu się uspokoił i przybrał wzrok mówiący „Przepraszam”.
-Ona nie powiedziała, że chce iść. –ciągnęła Hannah zadowolona z siebie, a Louis tym razem swoją dłoń zacisnął na klamce, nie na moim nadgarstku.
-Właściwie, to już powinnam się zbierać. –powiedziałam, żeby nie robić sceny przed jego starymi znajomymi. –Dziękuję za miły wieczór. –uśmiechnęłam się i wyszłam.  Spojrzałam się za siebie, jeszcze raz uśmiechnęłam i przyspieszyłam. Rozumiem, że Louis się wkurzył, chociaż powodu nie miał, ale mógł mnie nie szarpać.
-Jenn stój! –usłyszałam za sobą jego głos, a później poczułam jego dłoń na moim barku. To jak na mnie działał; gęsia skórka pojawiła się na moim całym ciele. Zamknęłam oczy i próbowałam zebrać myśli. Chcę na niego nawrzeszczeć, uciec, ale nie mogę. To ten cholerny magnes, który mnie do niego przyciąga. Gdy już mam nadzieję, że powie „Jenn, przepraszam”, słyszę jedynie –Choć odwiozę cię do domu. –przybiera oschły ton, którego nawet nie mogę słuchać, ale myśl, że miałabym wracać sama do domu o tej porze, nawet nie wiedząc gdzie jestem.
***
-Pa. –mówię kompletnie wyciśnięta z jakichkolwiek emocji. Przez całą drogę czułam napięcie między nami. Louis nie odezwał się do mnie ani słowem, a ja nie mam mu nic do wyjaśnienia. Wychodzę z auta i przez chwilę mam nadzieję, że wybiegnie za mną, ale gdy otwieram drzwi wejściowe do mojego domu, tracę ją. A podobno nadzieja umiera ostatnia. Zatrzaskuje drzwi i zsuwam się po nich. Chowam twarz w dłoniach mając nadzieję, że Jacob nie usłyszy mojego płaczu.

Lou’s POV:
-Louis, stary! Wiedziałam, że wrócisz! –już od drzwi słyszałem głos Hannah.
-Przestań się szczerzyć. A teraz wszyscy mnie posłuchajcie. –zacisnąłem zęby, żeby aż tak nie wybuchnąć. –W razie czego żaden chuj tutaj obecny nie wie o naszym pożegnaniu… uhm… o jego przyczynie, jasne? –przełknąłem ślinę i naprawdę mam nadzieję, że się zamkną. Powiem Jenn, kiedy powiem, a ich to gówno obchodzi.
-A gdybym tak zaprosiła Jenn do siebie i opowiedziała  jej historię twego życia, haha. –Hannah odezwała się z tym swoim jadem w głosie. Nienawidzę tej suki, przysięgam.
-Nawet nie próbuj. –syknąłem przez zęby.
-Złotko, nie denerwuj się tak. Coś za poważnie traktujesz tą laskę, jak na przyjaciółkę z korzyściami. Niech się dowie, maleńka, co nawyprawiałeś w naszym, kochanym Doncaster. –dziewczyna wstała i objęła moją szyję swoimi ramionami. Od razu ją odepchnąłem.
-Wiesz co? Spierdalaj! –wrzasnąłem i wybiegłem z tego popieprzonego domu. Od tych popieprzonych ludzi. Od tej popieprzonej Hannah. Oparłem się o moje auto, a z kieszeni wyjąłem paczkę papierosów. Z trudem go odpaliłem, bo kurwa, wiem, że ją straciłem. Straciłem ją moim jebniętym zachowaniem. Co z tego, jak bardzo chciałem ją przytulić? Pocałować? Co z tego skoro do kurwy nędzy tego nie zrobiłem?! Wyrzuciłem w połowie wypalonego papierosa, wsiadłem za kierownicę i ruszyłem w kierunku jej domu.
***
Wysiadłem z samochodu, a swoje kroki skierowałem w stronę drzwi, przy których widziałem ją ostatni raz. Złożyłem dłoń w niezaciśniętą piąstkę, ale zrezygnowałem z pukania. Wiem, że powinienem zrobić inaczej, ale nie jestem jeszcze gotowy na powiedzenie jej prawdy. Poszedłem za dom, oparłem się o murek i zasnąłem.
Jennie’s POV:
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, chciałam go zignorować, ale on nie odpuszczał. Otworzyłam oczy, zobaczyłam gdzie się znajduję, a wszystkie wspomnienia powróciły. Super.
-Halo? –odezwałam się próbując ukryć fakt, że ten ktoś zakłócił mój spokój. Który i tak nie trwałby za długo.
-Hej kochana! To ja, Hannah! –usłyszałam jej radosny głos.
-Hannah! –przywitałam się radośnie, wymuszając uśmiech, którego ona i tak nie widziała. BRAWO JENN BRAWO.
-Nie miałabyś ochoty gdzieś wyjść? –spytała. Oczywiście, że nie miałam ochoty, ale stanęło na tym, że spotkamy się za 20 minut w mojej ulubionej kawiarni.
***
-Jennie! –zobaczyłam machającą do mnie Hannah.
-Kope lat! –krzyknęłam, po czym obie zaczęłyśmy się śmiać. Weszłyśmy do środka, zajęłyśmy swoje miejsca. –Co tam u ciebie?
-Właściwie to… Chciałam cię ostrzec… -zaczęła, ale na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. –Louis! Jak dobrze, że już jesteś… -odwróciłam się i zobaczyłam Louisa. Wyglądał tak prosto, ale równocześnie mega przystojnie. Na początku spojrzałam na jego ubiór; czarne converse, czarne rurki i uwaga, czarny podkoszulek. Gdy zobaczyłam jego twarz, odechciało mi się żyć. Pod jego oczami widziałam wory, a jego usta ani trochę nie przybrały uśmiechu… To nie był Louis, to było jego ciało, wyciśnięte z duszy.
-Przed czym chciałaś mnie ostrzec? –zapytałam kompletnie olewając Louisa, mimo, że mnie to cholernie dużo kosztowało.
-Przed kim. –poprawiła mnie, spoglądając na Louisa. Jego oczy ułożyły się w błagalnym wzroku.
-Hannah błagam… - usłyszałam jego rozpaczliwy szept.
-Nie, ona nie może sobie z tobą zmarnować życia, stary. –ostrzegła go Hannah.
-Okej, ktoś mi to wytłumaczy?! –podniosłam się z krzesła i patrzyłam ran na Hannah raz na Louisa. –Kurwa, czekam!
-Powiedz jej teraz, albo ja to zrobię. Sory, za bardzo ją polubiłam. –czułam gulę w moim gardle. Louis traktował mnie jak zabawkę? O to chodzi w ich popieprzonym sekrecie? W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, nie wytrzymam dłużej.
-Do kurwy nędzy, mów! – wrzasnęłam w stronę Louisa. Usłyszałam jak głośno przełknął ślinę, a gula w moim gardle rosła z każdą sekundą.
-Okej… Ja… ja… -jąkał się, a jego głos się łamał. O CO IM CHODZI?!
-Mów, albo ja to powiem. –zagroziła Hannah.
-Ja… zostałem oskarżony o gwałt. –oskarżony o gwałt. Oskarżony o gwałt. Oskarżony o gwałt. Oskarżony o gwałt. Oskarżony o gwałt. Oskarżony o gwałt.
-C-co? –nie zauważyłam kiedy z moich oczu zaczęły lać się łzy.
-Ronnie. To Ronnie mnie oskarżyła. –ciągnął dalej. Nie wytrzymam dłużej, chcę stąd uciec i już nigdy nie wrócić. Żałuję, że zakochałam się w Louisie, żałuję, że zajęłam mu to pieprzone miejsce na parkingu. Żałuję, że żyję.
-Zgwałcił ją?! –wrzasnęłam będąc na zewnątrz. Kiedy my się tam znaleźliśmy?
-NIE! NIGDY! –Louis walczył ze łzami, ale i tak widziałam jak płyną z jego oczu.
Pieprzyć jego uczucia, on mnie okłamywał. W takiej sprawie. Żyłam z gwałcicielem. Zakochałam się w gwałcicielu.
-Nie ciebie pytałam! Hannah, czy on ją zgwałcił?! –pytałam. Na samym końcu głos załamał mi się
tak bardzo, że wybuchłam niepochamowanym płaczem.
-Tak. –usłyszałam z jej ust. To jedno słowo odmieniło wszystko. Pokiwałam głową w stronę Louisa, a następnie zaczęłam biec w stronę mojego domu.
-JENN! JA JEJ NIC NIE ZROBIŁEM! –usłyszałam krzyk Louisa, ale nie zwolniłam. Po chwili odwróciłam się i zobaczyłam Louisa klęczącego na ziemi, kilka metrów ode mnie. Wyglądał na załamanego, a jednocześnie wyglądał tak idealnie. Rozwiałam wszystkie te zjebane myśli i ruszyłam z powrotem w stronę domu, już nie oglądając się za siebie. Nienawidzę życia.

________________________________________
#DRAMATIME KOTY! 
nic więcej do dodania nie mam (:
KOMENTUJCIE KOCHANI <3
Jak myślicie, co się stanie z Lennie? </3 <3?
Karolinaa ♥♥


6 komentarzy: