Odwzajemniłam zdziwiona na maksa, ale dobra...
Jego język wędruje w moich ustach. Chciałabym go odepchnąć, ale nasze ciała działają jak dwa magnesy. Jedna strona mnie go odpycha, ale druga przyciąga z taką siłą, której nie można sobie nawet wyobrazić.
-Co robisz? - mówię, gdy Louis próbuje podciągnąć moją bluzkę do góry.
-Wydaje mi się, że zdejmuje ci bluzkę. - mówi z uśmieszkiem na twarzy.
-Nie o to mi chodzi. -Louis wycofuje się ode mnie i unosi brwi. - Co robisz ze mną? Poza tym mam chłopaka. - przełykam ślinę. Nie umiem tak nazywać Spencera, przy nim. Nie umiem. On miał być moim jedynym. Tylko on.
-Lepiej zejdźmy na dół. - warczy.
-Louis... Ja... Przepraszam... -jąkam się. -Nie o to mi chodziło.
-Jasne, chodziło ci dokładnie o to. Chcesz mnie zniszczyć? Jeśli tak, wielkie brawa, udało ci się. - mówi zatrzaskując za sobą drzwi. Zwinęłam dłoń w pięść i walnęłam z całej siły w drzwi, przez które właśnie wyszedł Louis.
-Whoa stary! Wyluzuj! - słyszę odgłosy z salonu gdy przedzieram się przez tłum.
-Dziesięć minut to za mało? Oboje jesteście mega wkurwieni. - śmieje się Harry, który trzyma na kolanach chichoczącą Lissy. Nie gadałam z nią tak długo... Ona nawet nie wie co się stało pomiędzy mną a Louisem. Super.
-Zamknij kurwa ryj. - słyszę wybuch Louisa.
-Okej, okej. Mam zajebisty pomysł. - prycha Harry, na co Lissy mocno chichocze. -Zagrajmy w grę , którą właśnie wymyśliłem. - plącze się we własnych słowach, zanim udaje mu się stworzyć normalne zdanie. -Chłopaki dobierają się w pary z dziewczynami i... i... -próbuje coś wymyślić, ale zatapia się w ustach Lissy.
-Dziewczyny mają numerki, chłopcy zamykają oczy i muszą znaleźć swoją dziewczynę, przez powiedzenie numerka. Jeśli znajdą poprawnie całują się, jeśli nie, dziewczyny dostają jakieś wyzwanie od nas. -powiedział nachlany Spencer
-Dobre! - krzyczy całe pomieszczenie.
-Ja nie gram. - ja i Louis mówimy w tym samym czasie, na co łapiemy kontakt wzrokowy, ale szybko go zrywam przez wywrócenie oczami.
-Nie bądź ciotą, kotku! - mówi do mnie Lissy.
-Okej, okej. Gram, okej? - jedyne czego mi trzeba to całe pomieszczenie krzyczące „Graj, kotku, graj”.
-Więc! Harry z Lissy, ja z Jenn, Louis z Eleanor? -mamrocze Spencer, biorąc mnie na swoje kolana.
-Nie, nie, nie! - krzyczy Lissa wybuchając śmiechem. - Jeśli Jenn będzie z Louisem, a Eleanor z tobą, będzie zabawniej. -wybucha śmiechem jeszcze bardziej niż przed chwilą.
-Umm.. Wydaję mi się, że to zły.. - zaczynam, ale przerywa mi głos Louisa.
-Wydaję mi się, że to złe, że Spencer od razu tego nie zaproponował. -śmieję się, a ja piorunuję go wzrokiem.
Zaczynamy grać. Chłopcy siadają naprzeciwko nas i zamykają oczy, a my zmieniamy szybko miejsca. Dostaję numerek '3'.
-Okej... Ja myślę, że Jenn jest na miejscu numer... -zaczyna Louis po czym oblizuje wargi. - 2. -kończy i otwiera oczy. Przewracam na niego oczami, a on tylko się śmieję. Co jest do cholery jasnej takie zabawne?!
-Ja myślę, że Liss jest na miejscu numer 1. - Harry zgadł. Super. Będę jedyna z wyzwaniem od samego Louisa. Lepiej być nie może.
-Eleanor jest na miejscu numer 2. -kolejny, który zgadł.
-Uuuuuu! -krzyczy cała sala, gdy czekają na wyzwanie od Louisa.
-Wygoń wszystkich z tego domu i spędź ze mną całą noc. -słowa wyciekają z Louisa jak rechot od żaby.
-Co? Nie. - parskam.
-Tak, to moje wyzwanie. -mówi. -A z tego co wiem, musisz je spełnić. - oblizuje wargi. Czemu on jest taki seksowny?
-Ugh!-tupię nogą i patrzę na pozostałych, którzy już zabierają swoje kurtki z kanapy i idą w stronę wyjścia. Nie zajęło im to minuty, kiedy w salonie stałam ja i Louis. -Co to do cholery było?! - wrzeszcze machając rękoma.
-Kiedy pijesz jesteś mega zadziorna. -mówi Louis zmniejszając przestrzeń między nami i całując mnie namiętnie. Jego mięśnie są większe, w sumie zauważyłam to jak się na niego gapiłam. Umm.. Taa... Nie mogę przestać się na niego gapić. Zadowolona, że to przyznałam? -pytam moją zajebistą podświadomość. Musiał ćwiczyć, ostro ćwiczyć. Oplótł mnie swoimi rękoma i przyciągnął do siebie. Czuję jego nierówny oddech. -i mega wkurwiająca. - dodaje przerywając pocałunek.
-Coś nie tak? -ten pocałunek przywrócił mnie do rzeczywistości, wydaję mi się, że nie jestem już tak samo pijana jak pięć minut temu. Przez to, że przerwał nasz pocałunek, zrobiło mi się smutno. Nie czuje już takiego pociągu do mnie... On... On ma Eleanor. Brawo, wreszcie to przyznałaś. On ma Eleanor. On ma Eleanor. On ma Eleanor.
-Co? Um.. nie, wszystko jest nie tak. -mówi przeczesując włosy ręką.
-Ale...ale? -udaje mi się wyjęczeć.
-Kurwa, masz chłopaka. -syczy przez zęby a ja odskakuję. -Przepraszam, nie chciałem zabrzmieć aż tak groźnie. -mówi, a ja mam okropne wyrzuty sumienia.
-On nie jest moim chłopakiem. - słowa wypływają ze mnie szybciej niż mogę pomyśleć. Natychmiast zakrywam usta i pukam się w głowę za to co powiedziałam.
-Co? -oczy Louisa o mały włos nie wychodzą z orbit. Głośno przełykam ślinę.
-On nie jest moim chłopakiem. - powtarzam i wtulam się w tors Louisa. -Opowiem ci, tylko obiecaj, że nie będziesz na mnie zły. -mówię, a łzy momentalnie zaczynają lecieć z moich oczu. Czuję jak Louis kiwa głową, a ja momentalnie ciągnę go za rękę i usadawiam na kanapie.
-On nie jest moim cholernym chłopakiem. On chciał mi pomóc... -mówię dławiąc się płaczem.
-Pomóc w zapomnieniu o mnie? -głos Louisa łamie się na samym końcu, na co łzy zaczynają lecieć o wiele mocniej.
-Nie, nie, nie! -mówię kładąc dłoń na jego udzie. -Chciał mi pomóc w sprawieniu, że będziesz zazdrosny. - te słowa ledwo opuszczają moje myśli. On będzie wkurwiony, on będzie tak wkurwiony jak nigdy. -Przepraszam, to był mega głupi pomysł... -Louis przerywa mi dołączając swoje usta do moich. -Nie jesteś zły? -szepczę w jego usta, na co on kręci głową.
-Wiedziałem, że jesteś numerem 3. Chciałem dać ci to pierdolone wyzwanie, żebyś tu ze mną została. -mówi, a ja się od niego oddalam. Moje łzy zamieniają się w łzy szczęścia. Zakrywam usta dłonią, a uśmiech rozprzestrzenia się na mojej twarzy.
-Czemu się ode mnie odsunąłeś? -mówię opuszczając rękę.
-Kiedy? -unosi brew.
-Ugh, przed chwilą. Pocałunek po słowach 'Kiedy jesteś pijana jesteś zadziorna' -mówię szybko się rumieniąc. Louis zaczyna się śmiać, a ja piorunuję go wzrokiem. Natychmiast się uspokaja.
-Bo jakbym nie przestał mogłabyś się podniecić od samego całowania mnie. -śmieje się, a ja dołączam do niego. -A wolałbym jednak, żebyś inaczej się podniecała.
-Oh, tak? -przygryzam wargę. -Na przykład? Od czego?
-Boże, kobieto. Bo się podniecę od samego wyobrażania sobie ciebie. -mówi po czym dołącza swoje usta do moich. Momentalnie się odsuwam z chytrym uśmieszkiem.
-Mów. -przygryzam wargę i brzmię bardziej seksownie niż powinnam.
-Na pewno chcesz wiedzieć o czym myślę przez cały wieczór? -uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Ja kiwam głową i wtapiam się w jego słowa. -Oh, ja... ja... -próbuje znaleźć słowa, a ja zaczynam się śmiać. -Chciałbym doprowadzić cię do stanu w jakim będziesz krzyczeć moje imię.
-Więcej szczegółów, kochanie. - mówię i owijam swoje ręce wokół jego szyi, po czym siadam na nim okrakiem.
-Na początku zdjąłbym z ciebie wszystko, leżałabyś naga -oblizuje swoje wargi. -w swoim łóżku...i...i...sprawiłbym, że dojdziesz dzięki mojemu językowi. Smakowałbym cię do białego rana, kotku. -moje usta stają się suche, a w dole brzucha tworzy się dziwne, ale przyjemne uczucie. Co się ze mną do cholery dzieje?
-Oh, Louis ja...-mówię schodząc z niego.
-Coś nie tak? Co znowu spierdoliłem? Zawsze coś pierdolę, wiem. -mówi łamiącym się głosem.
-Oh, nie. Z tobą wszystko w porządku. To ja. To ja jestem nie tak. -mówię a jedna łza spływa po moim policzku.
-Co się stało, słoneczko? -pyta tak czule jak tylko może.
-Louis... ja... ja...-on mnie znienawidzi, on nie będzie chciał mnie znać. Wyjdzie stąd szybciej niż te słowa z moich ust.
-Co się dzieje? Zaczynam się martwić. - mówi lekko zdenerwowanym głosem.
-Jestem dziewicą, okej? -więcej łez spływa po moim policzku. Louis zaczyna się śmiać. On się śmieje. On się ze mnie śmieje. Super. Zajebiście. -Mówię serio. -Louis nie przestaje się śmiać. Śmieje się tak jak nigdy dotąd. Śmieje się. On się śmieje. Właśnie takiej reakcji się spodziewałam.
-Ty nie mówisz poważnie. -on dalej się śmieje. - Myślałaś, że to cokolwiek między nami zmieni? To, że jesteś dziewicą jest jeszcze bardziej pociągające niż myślisz. Będę pierwszym, który cię kiedykolwiek pieprzył, kotku. A! -podnosi palec do góry. -Sprostowanie, nie śmiałem się z ciebie, tylko śmiałem się z... no sama rozumiesz. - łączy nasze usta. -Pozwól sprawić, że będziesz się czuła lepiej niż kiedykolwiek. -mówi wolno i seksownie. Boże. Nie wytrzymam. -Czy ty kiedykolwiek przeżyłaś orgazm? - mówi w moje usta. Kręcę głową, a uśmiech nie schodzi z jego twarzy. -Jeszcze lepiej, kochanie.
Jedna z jego rąk ląduje pod moją szyją, natomiast druga pod moje kolana. Podciąga mnie do góry i wchodzi po schodach. Nogą uchyla drzwi do mojej sypialni i szybko kładzie mnie na łóżku. Rozpina guzik od moich spodni i zsuwa je do kostek, szybko całkowicie zdejmując.
-Zdejmij kurtkę, za chwilę zrobi się tu mega gorąco. -podnoszę się i robię co mi kazał. Spowrotem się kładę i czuję jak Louis chwyta za rąbek moich majtek. Dotyka moich ust, po czym swoimi pocałunkami schodzi coraz niżej. Ściąga mi bluzkę, a gdy ukazuje się mój czerwony, koronkowy stanik jego oczy ledwo trzymają się w swoim miejscu.
-Coś nie tak? - chichocze.
-Kurwa. Cały wieczór widziałem jak ci prześwituje przez bluzkę, ale nie wiedziałem, że jest aż tak gorący. -mówi na co ja się rumienię. Powraca do pocałunków. Za każdym razem gdy Louis dotyka ustami mojego ciała czuję w środku nieznane mi gorąco. Gdy Louis dochodzi do moich majtek, ciągnie za nie i spuszcza w dół. Scałowuje moje miejsce intymne, a następnie jego język 'bada teren'. Ruszam biodrami przez torturujące wolne tempo języka Louisa. Jego ręce zatrzymują moje biodra, a język przyspiesza swoje ruchy. Moje plecy wyginają się w łuk, gdy Louis przemierza językiem mój najczulszy punkt.
-Louis... -jęczę jego imię. -Louis błagam. -jęczę. Jestem na granicy.
-Dawaj kochanie. Jesteś dla mnie taka mokra, oh. -szepcze, a jego gorący oddech chucha na mój punkt G. Dochodzę po kilku następnych ruchach jego języka i przyłapuję się na wyszeptaniu jego imienia.
-Jesteś tak okropnie gorąca, kochanie. -ściąga swoją bluzkę przez głowę i rzuca w moją stronę. -Masz.
-Uhm... Dziękuję? -chichoczę. Rozpinam stanik, a ten upada na podłogę. Szybko wkładam bluzkę. Louis się na mnie gapi. Świetnie. Widział moje mało idealne piersi. Zajebiście. -Boże, zapomniałam.
-Whoa, skarbie. Twoje cycki są...- zaczyna Louis z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Okropne, małe, wiem. Nie musisz tego powtarzać. Wystarczy, że ja to wiem. -mówię próbując się uśmiechnąć. Mało mi to wychodzi, więc pozostaję w swoim smutnym wyrazie twarzy.
-Chciałem powiedzieć, że są idealne. -Louis przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło. Ten słodki gest jest taki słodki. A to zdanie ma wielki sens, przypomina mi moja podświadomość. Lekko się rumienię. -Muszę do toalety. -mówi przerywając uścisk.
-Oh okej.
Louis wrócił po pięciu minutach. Długo jak na sikanie.
-Nie wiedziałam, że można tak długo sikać. -wybucham śmiechem.
-Oh, skarbie. Musiałem się zaspokoić, bo uwierz. Nic tak nie podnieca, jak twój orgazm. -mówi z uśmiechem i kładzie się po drugiej stronie mojego łóżka. Kończymy wtulając się w siebie jak para.
_____________________________________________________
I jak? Znowu ja dodaję i tak pewnie będzie przez większy okres czasu, ale niestety. Te rozdziały, które dodaję za Zoe są w 100% napisane przez nią :) Ja nic nie poprawiam :* Gifów nie dałam, bo nie mam czasu. Trzymajcie się, buźka :*
Genialny rozdzial czekam na nasepny zycze weny
OdpowiedzUsuńŚwietny ^^
OdpowiedzUsuń+ Zostałaś nominowana do Liebster Award http://my-immortal-ff.blogspot.com/2015/03/liebster-awards.html
Mega ^^ next ♡
OdpowiedzUsuń