-Coś się sta… - nie dokończyłam, bo poczułam
jego usta na swoich…
Po kilku
sekundach chciałam przestać, ale nie mogłam. Jego usta zadziałały na mnie jak
magnes. Pogłębiłam pocałunek. Polizał moją dolną wargę, a ja lekko uchyliłam
usta, dzięki czemu dałam mu przepustkę dalej. Oderwałam się od niego.
Przygryzłam moją wargę i uśmiechnęłam się. Spojrzałam na stopy. Nie mogłam
powstrzymać uśmiechu.
-Louis..
-ocknęłam się, nadal patrząc na stopy.
-Jenn,
posłuchaj mnie. Proszę. - jego dłonie podniosły mój podbródek. Zobaczyłam te
oczy, utonęłam w nich. -Jak tak siedziałam sam w domu, to myślałem o Tobie, o
nas. Doszedłem do wniosku, że nie mogę tego tak zostawić, muszę zawalczyć.
Muszę... Kurcze, wiedz, że jesteś dla mnie ważna, bardzo. Imponujesz mi swoim
charakterem. Jesteś taka tajemnicza, kocham cię. Jennifer Black, ja cię kocham.
Nie za
bardzo wiedziałam co mam zrobić. Miałam go objąć i powiedzieć, że go kocham,
choć nie byłam tego w 100% pewna czy może miałam go olać i oznajmić mu, że
niech się kocha, a dla mnie jest tylko zwykłym chłopakiem?
-Eee...
Louis, bo... - wyjąkałam.
-Wiem, że
nie wiesz co do mnie czujesz, ale nie umiem siedzieć bezczynnie w domu i
losować "kochasz" "nie kochasz"...
Zaniemówiłam.
Mówił to wszystko z taką czułością i troską.
-Jennie!
Kurwa, ja cię kocham? Przyswajasz to? – westchnął. Jasne, że przyswajałam, ale
co miałam powiedzieć: LOUIS KOCHAM CIĘ. KOCHAM? – Rozumiem, że postanowiłaś nic
nie mówić? – podniósł do góry obie brwi, czekając na odpowiedź. – Myślałem, że
jesteś inna…
Patrzyłam
na niego. Po chwili ruszył do drzwi. Zaczęłam iść ku niemu. Złapałam go za
koszulkę i przyciągnęłam do siebie. On objął mnie w talii, a nasze usta się
połączyły.
-Jennie… -
powiedział Louis, po pocałunku. Czułam jego ulgę, szczęście.
-Ta-ak?
–powiedziałam uśmiechając się i przygryzając wargę.
-Ja, ty,
‘Chocolate’, dzisiaj o 7?
-Jasne.
Wpadnij wcześniej. – dałam mu buziaka w policzek, po czym chłopak opuścił mój
dom.
Po jego
wyjściu nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-JACOB! –
krzyknęłam, aby zawołać brata, który przyszedł już po chwili.
-Hmm?
-Wychodzę
dzisiaj. – uśmiechnęłam się od ucha do ucha (znowu) przygryzając wargę.
Poczułam moje rumieńce na policzkach.
-Uuu! Ktoś
tu się zakochaaał! –powiedział, machając mi palcami przed twarzą.
-Eee tam.
-Fajny?
Kiedy go poznam?
-Kiedy
przeżyje dzisiejszą randkę. – zaśmiałam się.
Jacob
zrobił zawiedziony wyraz twarzy (oczywiście sztuczny).
Dzisiaj
miałam jakieś głupie wrażenie, że wygląda jakoś inaczej. Był mocno
wyperfumowany, już z daleka czułam Calvin’ a Klein’ a, którego dostał ode mnie
na urodziny. Miał na sobie koszulę, którą przykrył granatowym sweterkiem. Nawet
jego buty były czyste.
-Czy ja o
kimś nie wiem? – powiedziałam, podkreślając ‘kimś’.
-Eeee… Nie
no. Ty… yyyy…
-No
słucham? Jak ma na imię i ile ma lat? –zapytałam z uśmieszkiem.
-Kylie,
14. Wczoraj dołączyła do mojej klasy. Jest taka fajna… Kiedyś ją tu
przyprowadzę. – uśmiechnął się. Widać było, że myśląc o niej odlatuje.
Spojrzałam
na zegarek. Była 6:20 wieczorem. Zwróciłam się w kierunku mojej szafy. Wybrałam
krótką, czarną. Dopasowałam szpilki, również czarne, oraz bransoletkę z moim
imieniem. Zrobiłam lekki makijaż i przeczesałam włosy. Nim się obejrzałam była
za dziesięć siódma, a dzwonek zadzwonił.
O 7:00
stanęliśmy na parkingu pod klubem ‘Chocolate’.
Wyszłam z samochodu Louisa. Chłopak zamknął auto, po czym stanął obok
mnie i objął mnie w talii. Ruszyliśmy w kierunku dzikiego tłumu, który chciał
wejść do klubu. Było tam tyle ludzi-
niektórzy już pijani.
-Louis,
nigdy tam nie wejdziemy… - powiedziałam, stając z nim twarzą w twarz tym samym
zrzucając jego rękę z mojego biodra.
Chłopak
natychmiast złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę ochroniarza. Gdy
doszliśmy Louis mrugnął do mężczyzny, a ten go przepuścił wraz ze mną.
-Eeeee? –
zapytałam będąc w środku.
-Jennie,
kiedyś ci powiem, okej? – zmarszczyłam brwi, dając mu do zrozumienia, że żądam
wyjaśnień – natychmiast.
-To klub
mojego ojca, tak jak ‘Orilo’ i te inne.
– uśmiechnął się, gdy ja otworzyłam szeroko oczy. On był bogaty, był
totalnie bogaty.
Usiedliśmy
na czerwonej, sześcioosobowej kanapie. Czemu sześć miejsc? Nie wiem. Może tak
siadają bogacze? Louis zamówił dla nas po drinku. On wypił, ja wypiłam. Chłopak
zamówił nam jeszcze trzy drinki.
-Idziesz?
– powiedział Lou wskazując parkiet.
-Zaraz.
Dokończę drinka. – odpowiedziałam i widziałam oddalając się sylwetkę Louisa. Po
chwili spojrzałam na tańczących ludzi. Louis tańczył z jakąś blondynką.
Przyjrzałam się jej bardziej. To była Olivia, czy jak tam miała. Sprytna była,
że za nami poszła. Od razu się podniosłam. Ruszyłam w kierunku parkietu i
zaczęłam poruszać się w rytmie. Lekko
szturchnęłam taką dziewczynę, która nie wiedząc co się dzieje odeszła od chłopaka,
z którym tańczyła. Chłopak objął moją talię. Odwróciłam się od niego. Moje
pośladki ocierały się o jego krok. Byliśmy bardzo blisko siebie, skupiłam się
na jego oddechu. To było dziwne, że nie znałam kolesia, a już dotykałam jego
krocza. Czułam jak ‘coś’ unosi się w górę. Nie zauważyłam nawet Louisa i
Olivii, którzy byli obok mnie. Nagle poczułam szarpnięcie. Odwróciłam się w
stronę chłopaka, z którym tańczyłam. Myślałam, że tam zejdę.
-LOUIS! –
krzyknęłam podbiegając do chłopaka, który rzucił się na mojego partnera od
tańca. Próbowałam ich rozdzielić, ale Louis nie odpuszczał. Przyciągnął go do
siebie za koszulkę i coś do niego mówił. Miał zmarszczone oczy, które
przepełnione były gniewem.
-LOUIS
KURWA! – powtarzałam – LOUIS! – w końcu nie wytrzymałam. Położyłam moje ręce na
jego policzkach, a twarz skierowałam w moją stronę. Połączyłam nasze usta.
Wiedziałam, że puścił chłopaka, który poprawiał koszulę. Zamknęłam oczy i
odpłynęłam. Język Louisa zbliżył się do moich ust. Lekko je otworzyłam i dałam
mu przepustkę dalej. Ten pocałunek był taki namiętny. Mimo, że patrzyło na nas
tysiące oczu, nie chciałam przestać. Czułam się wyjątkowa, jedyna. Rozdzielił
nas dopiero jakiś mężczyzna, który puknął Louisa w ramię. Mężczyzna wysłał
Louisowi gniewne spojrzenie.
-Po co? –
Louis odezwał się, tak jakby znał mężczyznę.
-Wyjdź.
Teraz.
Louis
spojrzał na niego pełen złości i ruszył w stronę drzwi. Ja poszłam za nim,
chwilę patrząc na mężczyznę. Gdy wyszłam Louis siedział na schodku, przed
wejściem i palił papierosa.
-Palisz? –
zapytałam przysiadając obok niego.
-Tylko w
stresujących chwilach – uśmiechnął się patrząc na mnie.
-Kto to
był? – zapytałam patrząc na Louisa z wielką powagą.
-Mój
ojciec. Mój kochany ojciec. – uśmiechnął się fałszywie, a ja patrzyłam na dym
wydobywający się z jego ust.
-Gdzie
spędzimy noc? Chyba nie tutaj. –wskazałam na schodki.
-Nie wiem.
U mnie nie ma szans, nie wziąłem kluczy, a do taty się nie odezwę.
-Wychodzi
na to, że u mnie. – zaśmiałam się, a Louis mi zawtórował.
Razem z
Louisem wstaliśmy ze schodka i udaliśmy się w stronę mojego domu. Musieliśmy
iść na piechotę, dobrze, że Louis nie próbował walczyć o jazdę autem- wtedy bym
go zostawiła i poszła do domu. Szliśmy (złapani za rękę) dobre pół godziny. Po
przekroczeniu progu zrzuciłam moje czarne szpilki i poszłam dalej. Zobaczyłam,
że Jacob nie śpi. Sprzedał się siedząc w salonie i oglądając telewizję.
Popatrzył na nas, a wszyscy zaczęliśmy się
śmiać. Kazałam mu iść spać, a my sami padliśmy jak jakieś trupy…
_____________
Rozdział na miejscu! Przepraszam za spóźnienie-jak w szkole :)
Przepraszam, Zoe <3
_____________
Rozdział na miejscu! Przepraszam za spóźnienie-jak w szkole :)
Przepraszam, Zoe <3
Genialny rozdzial
OdpowiedzUsuńBoski ❤❤❤
OdpowiedzUsuńMój Lou
Zapraszam do siebie
http://night-changes-niall-ff.blogspot.com/?m=1
Życzę weny
Boski
OdpowiedzUsuńLoui się wkurzył
Hehe zazdrosny
Ten fragment gdy go odciągnęła
GENIALNY
cudowny ten rozdział
Będę czekać na kolejny
Buziaki:*
To znowu ja xD
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LA
http://amyzayn-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html