piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 6

 -Coś się sta… - nie dokończyłam, bo poczułam jego usta na swoich…
Po kilku sekundach chciałam przestać, ale nie mogłam. Jego usta zadziałały na mnie jak magnes. Pogłębiłam pocałunek. Polizał moją dolną wargę, a ja lekko uchyliłam usta, dzięki czemu dałam mu przepustkę dalej. Oderwałam się od niego. Przygryzłam moją wargę i uśmiechnęłam się. Spojrzałam na stopy. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Louis.. -ocknęłam się, nadal patrząc na stopy. 
-Jenn, posłuchaj mnie. Proszę. - jego dłonie podniosły mój podbródek. Zobaczyłam te oczy, utonęłam w nich. -Jak tak siedziałam sam w domu, to myślałem o Tobie, o nas. Doszedłem do wniosku, że nie mogę tego tak zostawić, muszę zawalczyć. Muszę... Kurcze, wiedz, że jesteś dla mnie ważna, bardzo. Imponujesz mi swoim charakterem. Jesteś taka tajemnicza, kocham cię. Jennifer Black, ja cię kocham.
Nie za bardzo wiedziałam co mam zrobić. Miałam go objąć i powiedzieć, że go kocham, choć nie byłam tego w 100% pewna czy może miałam go olać i oznajmić mu, że niech się kocha, a dla mnie jest tylko zwykłym chłopakiem?
-Eee... Louis, bo... - wyjąkałam.
-Wiem, że nie wiesz co do mnie czujesz, ale nie umiem siedzieć bezczynnie w domu i losować "kochasz" "nie kochasz"...
Zaniemówiłam. Mówił to wszystko z taką czułością i troską. 
-Jennie! Kurwa, ja cię kocham? Przyswajasz to? – westchnął. Jasne, że przyswajałam, ale co miałam powiedzieć: LOUIS KOCHAM CIĘ. KOCHAM? – Rozumiem, że postanowiłaś nic nie mówić? – podniósł do góry obie brwi, czekając na odpowiedź. – Myślałem, że jesteś inna…
Patrzyłam na niego. Po chwili ruszył do drzwi. Zaczęłam iść ku niemu. Złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. On objął mnie w talii, a nasze usta się połączyły.
-Jennie… - powiedział Louis, po pocałunku. Czułam jego ulgę, szczęście.
-Ta-ak? –powiedziałam uśmiechając się i przygryzając wargę.
-Ja, ty, ‘Chocolate’, dzisiaj o 7?
-Jasne. Wpadnij wcześniej. – dałam mu buziaka w policzek, po czym chłopak opuścił mój dom.
Po jego wyjściu nie mogłam powstrzymać uśmiechu. 
-JACOB! – krzyknęłam, aby zawołać brata, który przyszedł już po chwili.
-Hmm?
-Wychodzę dzisiaj. – uśmiechnęłam się od ucha do ucha (znowu) przygryzając wargę. Poczułam moje rumieńce na policzkach.
-Uuu! Ktoś tu się zakochaaał! –powiedział, machając mi palcami przed twarzą.
-Eee tam.
-Fajny? Kiedy go poznam?
-Kiedy przeżyje dzisiejszą randkę. – zaśmiałam się.
Jacob zrobił zawiedziony wyraz twarzy (oczywiście sztuczny).
Dzisiaj miałam jakieś głupie wrażenie, że wygląda jakoś inaczej. Był mocno wyperfumowany, już z daleka czułam Calvin’ a Klein’ a, którego dostał ode mnie na urodziny. Miał na sobie koszulę, którą przykrył granatowym sweterkiem. Nawet jego buty były czyste.
-Czy ja o kimś nie wiem? – powiedziałam, podkreślając ‘kimś’.
-Eeee… Nie no. Ty… yyyy…
-No słucham? Jak ma na imię i ile ma lat? –zapytałam z uśmieszkiem.
-Kylie, 14. Wczoraj dołączyła do mojej klasy. Jest taka fajna… Kiedyś ją tu przyprowadzę. – uśmiechnął się. Widać było, że myśląc o niej odlatuje.
Spojrzałam na zegarek. Była 6:20 wieczorem. Zwróciłam się w kierunku mojej szafy. Wybrałam krótką, czarną. Dopasowałam szpilki, również czarne, oraz bransoletkę z moim imieniem. Zrobiłam lekki makijaż i przeczesałam włosy. Nim się obejrzałam była za dziesięć siódma, a dzwonek zadzwonił.
O 7:00 stanęliśmy na parkingu pod klubem ‘Chocolate’.  Wyszłam z samochodu Louisa. Chłopak zamknął auto, po czym stanął obok mnie i objął mnie w talii. Ruszyliśmy w kierunku dzikiego tłumu, który chciał wejść do klubu.  Było tam tyle ludzi- niektórzy już pijani.
-Louis, nigdy tam nie wejdziemy… - powiedziałam, stając z nim twarzą w twarz tym samym zrzucając jego rękę z mojego biodra.
Chłopak natychmiast złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę ochroniarza. Gdy doszliśmy Louis mrugnął do mężczyzny, a ten go przepuścił wraz ze mną.
-Eeeee? – zapytałam będąc w środku.
-Jennie, kiedyś ci powiem, okej? – zmarszczyłam brwi, dając mu do zrozumienia, że żądam wyjaśnień – natychmiast.
-To klub mojego ojca, tak jak ‘Orilo’ i te inne.  – uśmiechnął się, gdy ja otworzyłam szeroko oczy. On był bogaty, był totalnie bogaty.
Usiedliśmy na czerwonej, sześcioosobowej kanapie. Czemu sześć miejsc? Nie wiem. Może tak siadają bogacze? Louis zamówił dla nas po drinku. On wypił, ja wypiłam. Chłopak zamówił nam jeszcze trzy drinki.
-Idziesz? – powiedział Lou wskazując parkiet.
-Zaraz. Dokończę drinka. – odpowiedziałam i widziałam oddalając się sylwetkę Louisa. Po chwili spojrzałam na tańczących ludzi. Louis tańczył z jakąś blondynką. Przyjrzałam się jej bardziej. To była Olivia, czy jak tam miała. Sprytna była, że za nami poszła. Od razu się podniosłam. Ruszyłam w kierunku parkietu i zaczęłam poruszać się w  rytmie. Lekko szturchnęłam taką dziewczynę, która nie wiedząc co się dzieje odeszła od chłopaka, z którym tańczyła. Chłopak objął moją talię. Odwróciłam się od niego. Moje pośladki ocierały się o jego krok. Byliśmy bardzo blisko siebie, skupiłam się na jego oddechu. To było dziwne, że nie znałam kolesia, a już dotykałam jego krocza. Czułam jak ‘coś’ unosi się w górę. Nie zauważyłam nawet Louisa i Olivii, którzy byli obok mnie. Nagle poczułam szarpnięcie. Odwróciłam się w stronę chłopaka, z którym tańczyłam. Myślałam, że tam zejdę.
-LOUIS! – krzyknęłam podbiegając do chłopaka, który rzucił się na mojego partnera od tańca. Próbowałam ich rozdzielić, ale Louis nie odpuszczał. Przyciągnął go do siebie za koszulkę i coś do niego mówił. Miał zmarszczone oczy, które przepełnione były gniewem.
-LOUIS KURWA! – powtarzałam – LOUIS! – w końcu nie wytrzymałam. Położyłam moje ręce na jego policzkach, a twarz skierowałam w moją stronę. Połączyłam nasze usta. Wiedziałam, że puścił chłopaka, który poprawiał koszulę. Zamknęłam oczy i odpłynęłam. Język Louisa zbliżył się do moich ust. Lekko je otworzyłam i dałam mu przepustkę dalej. Ten pocałunek był taki namiętny. Mimo, że patrzyło na nas tysiące oczu, nie chciałam przestać. Czułam się wyjątkowa, jedyna. Rozdzielił nas dopiero jakiś mężczyzna, który puknął Louisa w ramię. Mężczyzna wysłał Louisowi gniewne spojrzenie.
-Wyjdź. – powiedział mężczyzna wskazując na drzwi wyjściowe.
-Po co? – Louis odezwał się, tak jakby znał mężczyznę.
-Wyjdź. Teraz.
Louis spojrzał na niego pełen złości i ruszył w stronę drzwi. Ja poszłam za nim, chwilę patrząc na mężczyznę. Gdy wyszłam Louis siedział na schodku, przed wejściem i palił papierosa.
-Palisz? – zapytałam przysiadając obok niego.
-Tylko w stresujących chwilach – uśmiechnął się patrząc na mnie.
-Kto to był? – zapytałam patrząc na Louisa z wielką powagą.
-Mój ojciec. Mój kochany ojciec. – uśmiechnął się fałszywie, a ja patrzyłam na dym wydobywający się z jego ust.
-Gdzie spędzimy noc? Chyba nie tutaj. –wskazałam na schodki.
-Nie wiem. U mnie nie ma szans, nie wziąłem kluczy, a do taty się nie odezwę.
-Wychodzi na to, że u mnie. – zaśmiałam się, a Louis mi zawtórował.

Razem z Louisem wstaliśmy ze schodka i udaliśmy się w stronę mojego domu. Musieliśmy iść na piechotę, dobrze, że Louis nie próbował walczyć o jazdę autem- wtedy bym go zostawiła i poszła do domu. Szliśmy (złapani za rękę) dobre pół godziny. Po przekroczeniu progu zrzuciłam moje czarne szpilki i poszłam dalej. Zobaczyłam, że Jacob nie śpi. Sprzedał się siedząc w salonie i oglądając telewizję. Popatrzył na nas, a wszyscy zaczęliśmy się  śmiać. Kazałam mu iść spać, a my sami padliśmy jak jakieś trupy…

_____________
Rozdział na miejscu! Przepraszam za spóźnienie-jak w szkole :)
Przepraszam, Zoe <3

4 komentarze:

  1. Boski ❤❤❤
    Mój Lou
    Zapraszam do siebie
    http://night-changes-niall-ff.blogspot.com/?m=1
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski
    Loui się wkurzył
    Hehe zazdrosny
    Ten fragment gdy go odciągnęła
    GENIALNY
    cudowny ten rozdział
    Będę czekać na kolejny
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  3. To znowu ja xD
    Zostałaś nominowana do LA
    http://amyzayn-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń