piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 4



Podjechaliśmy pod dom Louisa. Mieszkał w dość dużym domu, większym niż moim. Przy wychodzeniu z auta, otworzył mi drzwi- prawdziwy dżentelmen. Ja wysłałam mu jeden uśmiech, który wyrażał wszystko.
-Wow. - nie wiedziałam gdzie mam patrzeć. Tam było tak pięknie, chciałam tam mieszkać, oj chciałam. 
-Coś  nie tak? - zapytał się z lekkim poruszeniem. 
-Tak. -jego oczy patrzyły na mnie jak gdyby on chciał zapytać mnie "co?co jest nie tak?". - Ten dom jest za ładny. 
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Poszliśmy do kuchni. Usiadłam na blacie, a Louis zaczął coś robić. Wyciągał rzeczy z lodówki, kroił, gotował. Czego on wtedy nie robił? Hahahaha..
-Louis.. 
-Tak? 
-Wracając do dzisiejszej rozmowy w parku.. - Louis wszystko odłożył, zaczął słuchać tylko mnie. 
-Bądźmy przyjaciółmi okej? Takimi, którzy się lubią, nie kochają.. - spojrzałam na niego, a w jego oczach zobaczyłam lekkie rozczarowanie. 
-Wiesz.. Czuję się tak jakbyśmy się znali od lat.. To jest głupie uczucie. Znam cię raptem 2 dni, a mam wrażenie, żee.. a z resztą nieważne. Po co ja ci to mówię? -odwrócił się do blatu i znowu zaczął kroić. 
-Louis, mów. Ja posłucham, może tylko wyglądam na taką, która słucha, słucha, słucha, a i tak nie wie o co chodzi... Jestem całkiem mądra. Czasem myślę, że jestem kompletnym zerem. Że zachowuje się kompletnie inaczej, wbrew sobie. Kocham motory, ale ja nie jestem taka twarda.. Umiem się rozkleić, umiem płakać, mam uczucia.To dlatego chciałabym, żebyśmy byli przyjaciółmi. Moje uczucia nie nadążają za tym wszystkim. Przepraszam. 
-Nie przepraszaj, nie masz za co. To ja znowu spierdoliłem.. Znowu... Śmieszne słowo nie? - zaśmiał się. - Nie chce żebyś przeze mnie cierpiała.. Chcę twojego szczęścia, bardziej niż swojego. 
-Przyjaźń? - wyciągnęłam paluszek, żeby sobie "przyrzec".
-Przyjaźń! -uśmiechnął się. 

Wtedy się uśmiechałam, ale czułam się jak pomiędzy młotem, a kowadłem. Nie wiedziałam czy kocham, czy lubię. Stałam po środku, musiałam wybrać drogę, ale za nim wybiorę właściwą muszę trochę przejść, prawda? Powiedzcie, że prawda. Powiedzcie.. 

Patrzyłam się, jak Louis gotuje coś dobrego. Gotował dobrą godzinę. W końcu zasiedliśmy do stołu. 
-Kiedy ty to zrobiłeś? -szczena mi opadła, gdy zobaczyłam tak pięknie przystrojony stół. Serce mi zaczęło pękać, że on się tak stara, a ja? Ja nie okazuje żadnych uczuć, robię mu sztuczną nadzieję, która kiedyś może okazać się prawdą. To jest jak rzut w toto lotka. Trafisz albo nie trafisz. Tym razem wybiera serce, a nie maszyna.
-Przed wyjazdem do ciebie. - zaśmiał się. 
-Ślicznie. Zadałeś sobie tyle trudu.. Następna kolacja- u mnie! - śmiałam się. 
-Okej, nie będę się bronił. - znowu się śmiał. 
Jedliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się- do samego wieczora. Było świetnie! Zamarzyłam o nim.. ehh. Ciekawa jestem czy zamarzyłam, czy "zamarzyłam".. Znowu to samo. ZNOWU. Miałam już tego dosyć. To się stawało chore. Niby tak, niby nie. Kurwa, znowu o tym samym. 

Postanowiłam wyjść z inicjatywą. Moja ręka powoli powędrowała na jego rękę. Zetknęły się. On na mnie popatrzył- uśmiechnął się. Ja w tym samym czasie wykonałam tą samą reakcję. 
- Jennie? - on chyba za bardzo nie wiedział co ja robię.. 
-Taaaak? - spytałam. 
-Powiedz mi. Chcę mieć jasność! Co ty do mnie czujesz? 
-Louis... bo ja.. 
 ________________________________________
Rozdział 4 napisany! ;3

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

4 komentarze:

  1. Boski ❤❤❤
    Kocham to ff
    Zapraszam do siebie
    http://night-changes-niall-ff.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ♥ już wchodzę, czytam i komentuję ♥

      Usuń
  2. Dalej! ja wiem że ona coś do niego czuje B)

    OdpowiedzUsuń